🥉 Oto Jest Kasia Rysunek

Nastały wakacje.Kasia wujechała na wieś do swoich dziadków. Opiekowała sie tam zwietzętami. Poznała tam chłopca o imieniu Tomek.Zaprzyjaźnili się. Codziennie chodzili razem na spacery. Pewnego dnia Kasia zaprosiła Tomka do swoich dziadków. Od tej pory spotykali się w domu.Kasia czuła coraz większa przyjażń do przyjaciela, Materiał składa się z sekcji: "Budujemy model prostopadłościanu", "Budujemy model sześcianu".Materiał zawiera: ilustracje (fotografie, obrazy, rysunki), filmy, ćwiczenia, w tym interaktywne.Filmy - modele prostopadłościanów, prostopadłościan i jego siatka w 3D; - modele sześcianów, sześcian i jego siatka w 3D Wszyscy uczniowie bardzo ją lubią, gdyż to życzliwa i pełna życia koleżanka, która zawsze i każdemu pomoże.Streszczenie „Oto jest Kasia" 1. Kasia chodzi do drugiej klasy, jest dziewczynką która często się dąsa i złości na innych. Kiedy ona i Jurek byli sami w domu, brat czytał książkę o lotniku a dziewczynka się nudziła. Start "Oto jest Kasia" O autorce. Mira Jaworczakowa ( 1917 - 2009 ) polska pisarka, autorka książek dla dzieci i młodzieży oraz opowiadań historycznych. Lektura oto jest Kasia opowiada o dziewczynce Kasi która była samolubna i miała koleżankę która miała na imię zapomniałam jak miała na imię ale w każdym razie urodziła się jej siostrzyczka o imieniu Agnieszka. Kasia NIE lubiła Agnieszki. Pewnego dnia Kasia została sama z Agnieszką. I przeziębiła ją bo otworzyła okno. profile. kiniola25. Odpowiedź:Oto jest Kasia” to krótka, choć bardzo wciągająca opowieść o sympatycznej bohaterce, jaką jest ośmiolatka imieniem Kasia. Dziewczynka jest przykładną uczennicą. W szkole radzi sobie bez najmniejszych problemów. Wszyscy uczniowie bardzo ją lubią, gdyż to życzliwa i pełna życia koleżanka, która KFcB. SCENARIUSZ MIĘDZYSZKOLNEGO KONKURSU CZYTELNICZEGO POPULARYZUJĄCEGO TWÓRCZOŚĆ MIRY JAWORCZAKOWEJ "OTO JEST KASIA" W dniu roku w SP 14 odbył się III Międzyszkolny Konkurs Czytelniczy „Oto jest Kasia”, przeznaczony dla uczniów klas III przygotowany przez Joannę Strągowską i Krystynę konkursu była popularyzacja twórczości Miry Jaworczakowej, zachęcanie uczniów do uważnego czytania i samodzielnej pracy, sprawdzenie stopnia znajomości książki, integracja grupy poprzez współpracę i zabawę w miłej KONKURSUpopularyzacja twórczości M. Jaworczakowej,rozwijanie zainteresowań czytelniczych,zachęcanie do uważnego czytania i samodzielnej pracy,sprawdzenie znajomości książki,wspieranie ucznia uzdolnionego,integracja grupy poprzez współpracę i zabawę w miłej atmosferzePYTANIA KONKURSOWE "OTO JEST KASIA" na imię miała dziewczynka, która przybyła do klasy Kasi? (Antolka) zdecydował się pomagać Kasi w lekcjach? (brat Jurek) co bawiły się dziewczynki podczas wizyty u Kasi? (w statek) zwierzątka przyniosła pani do klasy? (złote rybki) jest autorką książki pt. "Oto jest Kasia'? (Mira Jaworczakowa) niespodziankę przywiozła mama Kasi? (siostrzyczkę) Kasia rozbiła na nosie Kazkowi? (pomidora) pracował tatuś Kasi? (w wydawnictwie) wydarzenie wpłynęło na zmianę postępowania Kasi?(choroba Agnieszki) postać chciała zagrać Kasia w szkolnym przedstawieniu? (błękitną królewnę) był bohaterem książki, którą czytał Jurek? (odważny lotnik) szedł z przodu grupy harcerzy, których Kasia widziała z okna? (chłopiec z żółtym bębenkiem) na imię miała śliczna lalka Kasi? (Małgosia) jakiej ulicy mieszkała Kasia? (Wesoła 11) przynieśli Kasi rodzice, gdy wrócili z kina? (czekoladę) imię cioci Kasi (Krysia) Kasia nie chciała pożyczyć Ewie stalówki? (ponieważ Ewa postawiła jej krzyżyk za niegrzeczność) jako pierwszy został wyznaczony do karmienia rybek? (Kazik – najlepszy uczeń, Magdzia – najlepsza koleżanka) musiała zrobić Kasia, żeby tato zabrał ją do kina? (poprawić stopnie) podarowały sobie dziewczynki na znak przyjaźni? (zakładki do książek, które były uplecione z kolorowych wstążek) czego Jurek porównywał pastowanie podłogi? (do 2 meczów koszykówki) robiła Kasia, gdy się rozgniewała? (tupała nogami) koloru był ołówek, który Kasia pożyczyła Antolce na rysunkach? (zielony) dziewczynki grały w klasy? (zielonym szkiełkiem) brzmi (jakie było) ulubione powiedzonko dziadka Kasi? (Panie Dziejku) Kasia postanowiła nie uczyć się? (po wizycie dziadka i cioci, gdy przyszli odwiedzić Agnieszkę i dziadek zapomniał obejrzeć zeszyty Kasi) wyglądał śliniaczek Agnieszki? (wyszyta żółta kaczuszka, motyl i dwa kwiatki) przepisał lekarz chorej Agnieszce? (zastrzyki) dziewczynki oglądały na wystawie? (papużki) była ulubiona zabawka Agnieszki? (ceratowy piesek) ptaszka miała ciocia Kasi? (kanarka) na imię miał tata Kasi? (Zygmunt) Antolka podarowała Kasi jako order za odwagę? (broszkę w kształcie niebieskiego kwiatka) ptak usiadł na oknie klasy, do której chodziła Kasia? (wróbel) się stało Ewie, kiedy Kasia goniła za nią, chcąc się z nią bawić? (przewróciła się i uderzyła w kolano) co dziewczynki bawiły się na wycieczce w lesie? (w chowanego) po raz pierwszy Kasia musiała przypilnować Agnieszki? (wtedy, kiedy jej mama musiała iść na zebranie) dziewczynka miała zagrać królewnę w szkolnym przedstawieniu? (Magdzia) chorobę podejrzewano u Agnieszki? (zapalenie płuc) prezenty przywiózł tata Kasi z Warszawy? (Jurkowi – świderek, Kasi - filiżanki, mamie- niebieskie korale) zrobiła Kasia tego dnia, kiedy jej siostra Agnieszka wyzdrowiała? (przyjęcie dla lalek) Antolka spóźniła się na lekcję? (ponieważ musiała odprowadzić brata do przedszkola) na imię miał dziadek Kasi? (Hilary) był tata Antolki? (strażakiem) ile razy każda dziewczynka miała skakać na skakance? (po 20 razy) jaki film chciała iść Kasia z tatusiem do kina? (na film o niesfornej kaczuszce) kolor miała najładniejsza sukienka Kasi? (niebieski , błękitny) tytuł książki, którą Kasia pożyczyła Antolce? (Kubuś Puchatek) dobry uczynek zrobiła Kasia w autobusie? (ustąpiła miejsce pani) dziewczynki ustalały kolejność przy zabawach? (ciągnęły rogi chusteczki) Agnieszka zachorowała? (bo zmarzła leżąc odkryta w łóżeczku przy otwartym oknie) się stało u cioci i dziadka, kiedy Kasia wstawała od stołu? (zrzuciła talerzyk do ciasta na podłogę, który rozbił się) dziewczynkę przedrzeźniała Kasia przed rodziną, mówiąc wierszyk? (Wisię Kiczorek) tata Kasi mówił na ciocię Kasi? (Ciocia – Klocia) potrawy nie lubiła Kasia? (jajecznicy, kaszy) zrobiła Kasia, kiedy tato z Jurkiem rozmawiali zamknięci w pokoju? (kopała w drzwi i biła pięścią) czego Jurka bolały nogi, ręce i plecy? (od pastowania podłogi) wolałaby dostać Kasia zamiast siostrzyczki? (niebieskie filiżanki lub bębenek) tata nie kupił książeczki, o którą prosiła go Kasia? (ponieważ szukał mleka dla Agnieszki i nie zdążył przed zamknięciem sklepów) Kasia nie powiedziała wiersza na lekcji, chociaż go umiała? (żeby złą oceną zmartwić rodziców) czym zapomniał dziadek Kasi, kiedy przyszedł zobaczyć jej siostrę Agnieszkę? (obejrzeć zeszyt Kasi i wysłuchać wierszyka) wyglądał kot Ewy? (cały czarny, tylko białe łapki i ogon biały) tytuł miała książka, którą zobaczyła Kasia na wystawie? (Pyza na polskich dróżkach) HASŁA DO ją zagrać w przedstawieniu Kasia. (królewna) mamy Kasi. (Maria) o niego mama w porze karmienia Agnieszki. (śliniaczek) książki, którą obiecał kupić Kasi tatuś. (Pyza) chciała, żeby mama uszyła je dla lalek. (sukienki) go Jurek. (statek) go Kasia, kiedy wyjrzała na ulicę. (wóz) w oknie i był biały. (piesek) – tam często tata Kasi jeździł w delegację. (Warszawa)HASŁO GŁÓWNE: KACZUSZKAKTO TO POWIEDZIAŁ 1. „Wielkie rzeczy: kokarda – Ja też mam w domu kokardę nawet dwie.” (Kasia,s. 8)2.„Kasiu, Kasiu, nie masz zapasowego pióra? Moje gdzieś się zapodziało...”(Magdzia, tu przyjść i odpowiadać. Przecież słyszysz, że ciebie pytam. Słyszysz czy nie?” (tato Kasi, s. 63)4.„Ja wiem, wiem dlaczego nie chcesz mi pożyczyć stalówki... przecież wtedy musiałam. Magdzia i tak dałaby ci skakankę, po co ją wyrywałaś? Nie mogłaś poprosić?” (Ewa, s. 68)5.„Kasiu wróć! - wróć w tej chwili! Co znaczy to tupanie, jak się zachowujesz?” (tato Kasi, martwimy się z tatusiem i tym, że niedobrze się teraz uczysz – i twoim zachowaniem. Nie uważasz na lekcjach, często nie masz odrobionych zadań domowych.” (wychowawczyni) SIOSTRA KASI CIOCIA – ANTOLKI BYŁ SKRZYNKI JUREK TRZYMAŁ TAM ŁADNE ZIELONE ZIELONY PŁASZCZ I Z NIEBIESKĄ KOKARDĄ 1) Autorem powieści pt. "Oto jest Kasia" jest: a) Jan Brzechwa b) Mira Jaworczakowa c) Maria Kownacka 2) Jak ma na imię nowa uczennica w klasie Kasi? a) Marysia b) Jola c) Antolka 3) Kim jest tata Antolki? a) policjantem b) strażakiem c) żołnierzem 4) W co najczęściej w czasie przerw w szkole bawi się Kasia z koleżankami? a) Skaczą na skakance i grają w klasy. b) Opowiadają sobie kawały. c) Grają w piłkę. 5) Jakimi zwierzątkami opiekują się uczniowie w klasie Kasi? a) ptaszkami b) rybkami c) świnkami morskimi 6) Czy Kasia jako pierwsza opiekowała się rybkami? a) tak b) nie 7) Jakie zwierzątko było bohaterem filmu, którym zachwycała się cała klasa Kasi? a) kaczuszka b) gąska c) kotek 8) Czy Kasia była z rodzicami w kinie na filmie o niesfornej kaczuszce? a) tak, 3 razy b) nie 9) Czym Kasia rzuciła w swojego kolegę Kazika? a) pomidorem b) kamieniem c) jajkiem 10) Jak ma na imię dziadek Kasi? a) Krzysztof b) Hilary c) Henryk 11) Co najchętniej oglądał dziadek, kiedy odwiedzał Kasię? a) zeszyty Kasi b) książki wnuczki c) kolekcję lalek 12) Za co Kasia otrzymała pierwszą dwójkę? a) nie przeczytała książki b) nie znała tabliczki mnożenia c) nie powiedziała wiersza na pamięć 13) Kto pomagał Kasi w nauce, by poprawiła swoje stopnie? a) tata b) Antolka z koleżankami c) brat Jurek 14) Jak mają na imię rodzice Kasi? a) Helena i Krzysztof b) Zofia i Lucjan c) Maria i Zygmunt 15) Dokąd w sprawach służbowych wyjeżdża tatuś Kasi? a) do Poznania b) do Warszawy c) do Szczecina 16) Gdzie pracuje tata Kasi? a) w wydawnictwie b) w fabryce c) w szkole 17) Co w prezencie od taty chciała otrzymać Kasia po jego powrocie z Warszawy? a) różowe filiżanki b) niebieskie korale c) nową lalkę 18) Dlaczego mała Agnieszka zachorowała? a) Zjadła zbyt dużo lodów. b) Leżała bez kołderki przy otwartym oknie. c) Wypiła zimne mleko. 19) Pod wpływem jakiego wydarzenia Kasia zmienia swój stosunek do małej siostrzyczki? a) choroby mamy b) choroby Agnieszki i rozmowy z Antolką c) wyjazdu taty do Warszawy 20) W jaką zabawę Kasia i jej koleżanki zgodnie bawiły się u niej w domu? a) w statek, marynarzy i kapitana b) w cyrk c) we wróżki 21) Co otrzymała Kasia w nagrodę za uratowanie tonącego misia podczas zabawy w statek? a) złoty miecz b) kapelusz kapitana statku c) medal - broszkę 22) Co niechcący stłukła Kasia w odwiedzinach u dziadka Hilarego? a) talerzyk od kompletu b) filiżankę c) porcelanową miskę Ranking Ta tablica wyników jest obecnie prywatna. Kliknij przycisk Udostępnij, aby ją upublicznić. Ta tablica wyników została wyłączona przez właściciela zasobu. Ta tablica wyników została wyłączona, ponieważ Twoje opcje różnią się od opcji właściciela zasobu. Wymagane logowanie Opcje Zmień szablon Materiały interaktywne Więcej formatów pojawi się w czasie gry w ćwiczenie. Mira Jaworczakowa Oto jest Kasia Wydawnictwo NASZA KSIĘGARNIAProszę, oto jest KASIA. Buzia rumiana, okrągła, trochę nadąsana. Oczy ciemne, aniładne, ani brzydkie – takie sobie zwyczajne, szarobure; nos odrobinęzadarty, włosy proste, porządnie przyczesane. Do tego jeszczespódniczka w kratkę i sweterek granatowy, własnoręcznie przezmamę zrobiony na drutach. – Dzień dobry, Kasiu! Kasia stoi, przygląda się, przygląda – jakoś nie chce uśmiechnąćsię na przywitanie. Więc jeszcze raz: – Dzień dobry, Kasiu! Wzruszyła ramionami, wydęła leciutko wargi. – Ależ, Kasiu, patrz: Przecież to są twoi koledzy i twoje koleżankiz tej samej co i ty klasy ze wszystkich szkół. Oni chcą poznać ciebie,chcą wiedzieć, jaka jesteś. – Wielkie rzeczy, nie potrzebuję wcale! Odwróciła się. Poszła. Więc nie bardzo dobrze zaczyna się ta nowa znajomość. Aletrudno! Zobaczymy, co będzie dalej…Skarżypyta – Jurek, bo ja się nudzę! – Co? – Jurek podniósł nieprzytomne oczy znad książki. – Nudzę się! Jurek, ja chcę, żebyś się ze mną bawił. – Baw się sama – starszy brat wzruszył ramionami, bardzoniezadowolony, że Kasia przeszkadza mu czytać. Książka byłaniezmiernie ciekawa: o lotniku, i to jak odważnym! – Gdyby tatuś był w domu, toby się ze mną bawił – powiedziałastanowczo Kasia. – Ale tatuś jest z mamą w kinie – przypomniał Jurek i znówwsadził nos w książkę. – Gdyby rodzice byli… – Odczep się! Nie widzisz, że czytam? – Kiedy ja nie chcę, żebyś czytał. Chcę, żebyś się ze mną bawił. Kasia nie miała zamiaru ustąpić bratu. Jakże Jurek może czytać,kiedy ona się nudzi? Jurek jest niedobry, jest zupełnie paskudny… Kasia bardzo nie lubi zostawać z nim sama w domu. Że teżrodzice nad tym się nie zastanowią, tylko idą sobie, jakby nigdy nic,do kina. A może już wracają? Podbiegła do otwartego okna, wyjrzała na ulicę. Działo się tam wiele ciekawych spraw. Jechał wóz i turkotał pobruku. Jechał zielony samochód, zatrąbił – wóz zjechał na bok,a samochód pomknął dalej. Ile ludzi idzie ulicą… A to co znowu? Piosenka?Śpiewała ją maszerująca ulicą niewielka grupa harcerzy. Nasamym przodzie – Kasia aż dech wstrzymała na chwilę – naprzodzie szedł mały, chudy chłopiec z żółtym bębenkiem, na którymwybijał takt pałeczkami: ra-ta-ta-tam, ra-ta-ta-tam… Wszyscy ludzie na ulicy patrzyli tylko na niego, zatrzymywali sięnawet – tak poważnie i dumnie kroczył. Oczy Kasi zapaliły się wielkim zachwytem. O, gdyby tak onamogła maszerować z bębenkiem, najważniejsza z całego oddziału,najważniejsza na całej ulicy! Westchnęła głęboko i powoli odeszłaod okna do swoich zabawek. Popatrzyła na nie, pokiwała głową;wszystkie, nawet śliczna Małgosia, która umiała mówić „mama”i zamykała oczy – przestały się jej podobać. Małgosia leżałaporzucona na podłodze i gdy Kasia trąciła ją końcem bucika,powiedziała smutno: – Ma–ma! „Wielkie rzeczy: mama” – skrzywiła się Kasia. Wcale dziś niechciała być Małgosiną mamą. To nie jest przecież coś, czym możnazadziwić całą ulicę, coś takiego jak żółty bębenek. I Kasia z wielkiego zmartwienia, że nie ma żółtego bębenka,znów przypomniała sobie o Jurku. – Jurek, słuchaj! Słuchaj, Jurek! Ja ci coś powiem. – Dobrze, dobrze – brat machnął ręką zupełnie tak, jakby sięopędzał od bardzo dokuczliwej muchy – tylko nie przeszkadzaj! Bo właśnie lotnikowi, temu z książki, zepsuł się silnik. Jeszczechwila i samolot runie w dół… Ach, Boże drogi! Jurkowi serce tłukło się w piersi, w gardlezaschło z przerażenia. „Uratuje się czy nie? Żeby się uratował, żeby mu się tylko nic niestało!”Cały świat przestał istnieć dla chłopca, a wraz ze światemzniknęły dwa pokoje z kuchnią i łazienką na pierwszym piętrzew domu przy ulicy Wesołej numer jedenaście. I Jurek ze swoimlotnikiem leciał teraz nad nieprzebytą afrykańską dżunglą i razemz nim przygotowywał się do skoku! A co będzie, jeżeli spadochron się nie otworzy? Nawet pomyślećstraszno… – Rodzice kazali, żebyś się mną zajmował! – wrzasnęła muw samo ucho rozzłoszczona Kasia. – Ja wszystko powiem mamiei tatusiowi, jaki ty jesteś, ja im powiem, żeby cię zbili! Tego już było za dużo. Jurek z całej siły trzasnął książką w stół. – Zabieraj się, smarkata, bo ci takie lanie sprawię, żepopamiętasz! – Uaaaaa! – rozwrzeszczała się Kasia. Zasłoniła twarz rękami, żeby brat myślał, że płacze, ale zerkałana niego przez rozstawione palce. – No, czego beczysz? – spytał Jurek bezradnie. – Przecież ci niczłego nie zrobiłem. – A właśnie, że zrobiłeś. Wszystko powiem, wszystko powiem. – Skarżypyta! – Jurek szarpnął się niecierpliwie, a żew odpowiedzi Kasia pokazała mu język, brat z kolei trzepnął jąlekko w rękę. Teraz rozpłakała się już na dobre, z chlipaniem, ze łzami – niedlatego, żeby ją ręka zabolała, tylko z ogromnej złości. – Nie cierpię ciebie! – zatupała nogami. I nagle… zamek w drzwiach zgrzytnął: wrócili rodzice. Jurek niewyszedł do przedpokoju, Kasia natomiast wypadła z wielkimhałasem. Na całe mieszkanie rozległ się jej płaczliwy głos:– Jurek mnie bił i krzyczał na mnie! Ojciec zaczął zaraz uspokajać: – Popatrz, cośmy ci przynieśli, córeczko. Patrz, przecież lubiszczekoladę. Głos ojca był miękki, czuły. Mama tymczasem weszła do pokoju, stanęła przy Jurku. – Jak mogłeś, synku… Chłopiec zerwał się z krzesła, podniósł obie ręce do góry, chcąccoś zawołać. Mama ociężałym ruchem osunęła się na krzesło; była bardzoblada, pod oczami miała ciemne cienie i taka była zmartwiona… Jurek wolno opuścił ręce w dół. – Ja… ja już nie będę tak, mamusiu. Nie będę – powiedział cichoprzez zaciśnięte zęby.„Nowa” Tak ni stąd, ni zowąd w ciągu roku przybyła do klasy nowauczennica. Ewce, która siedziała w jednej ławce z Kasią, bardzo sięta nowa od razu spodobała. – Patrzcie, dziewczynki, jaka ona ładna i jaką ma kokardę! – Wielkie rzeczy: kokarda – ostro powiedziała Kasia. – Ja teżmam w domu kokardę, nawet dwie. Ewka zamilkła i niepewnie spojrzała na Kasię. Kasia jest bardzodobrą uczennicą, więc pewnie ma rację, że kokarda to żadne„wielkie rzeczy”. Chociaż ta nowa podobała się Ewce nie tylkoz powodu kokardy; była taka ładna, rezolutnie patrzyła spoddługich rzęs na wszystkie dzieci. – Ma brzydką sukienkę – zauważyła Kasia. – I pocerowaną. Ewka potrząsnęła głową i odrzuciła na plecy dwa jasnewarkoczyki spięte klamerkami w kształcie czerwonych bo miała wielką ochotę zaprzyjaźnić się z tądziewczynką, ale jakoś nie śmiała powiedzieć o tym Kasi. Tymczasem dzieci obskoczyły nową koleżankę; pytały jedno przezdrugie: – Jak się nazywasz? – A gdzie mieszkasz? – Kim jest twój tatuś? A mamusia? – Będziesz się z nami bawić na pauzie? Kasia była bardzo ciekawa, co dziewczynka odpowiada, ale niepodeszła do niej, tylko trzymała się z daleka. Ewka natomiastpodbiegła do tamtej. Nie wytrzymała i podbiegła, chociaż jeszczeprzedwczoraj zaklinała się, że będzie przyjaciółką Kasi – taką odserca i na całe życie… Na znak przyjaźni wymieniły wtedy międzysobą zakładki do książek, uplecione z kolorowych wąskichwstążeczek na lekcji robót. No i proszę, a teraz co ta Ewka wyrabia? Nawet nie spojrzy naKasię, tylko gada i gada z tą nową. Inne dzieci tak samo. Wreszcie Ewka wróciła na miejsce, zaróżowiona, podniecona. – Wiesz co? Umówiłam się, że na pauzie będziemy razem skakaćprzez skakankę, po kolei. Ona będzie z nami… – Pewnie wcale nie potrafi! – burknęła Kasia. – Ależ umnie, powiedziała, że umie skakać – zapewniła Ewkagorąco. – A wiesz, kim jest jej tatuś? – Ewka aż zachłysnęła sięz zachwytu. – Nigdy, nigdy byś nie zgadła! – No? – niespokojnie zapytała Kasia. – Strażakiem – powiedziała powoli Ewka, śledząc z uwagą, jakieteż ta wiadomość zrobi na Kasi wrażenie. – Jest strażakiem i mabłyszczący hełm, i po drabinie umie się wspinać, takiej się dom zapali, to ojciec Antolki… – Co? – przerwała Kasia. – Jakiej Antolki? – No, tej nowej; ona się nazywa Antolka. Jej tatuś ratuje ludzi! – Wielkie rze… – zaczęła Kasia, ale w porę ugryzła się w tylko z zazdrością na Antolkę. Antolka siedziała koło Wisi i tak śmiesznie jakoś, niezgrabniewstała, gdy pani weszła na lekcję do klasy, że zrzuciła swój zeszytna podłogę. Kasia parsknęła śmiechem. Antolka obejrzała się nanią, zagryzła wargi i poczerwieniała. Potem podniosła zeszyti położyła go na czasie lekcji okazało się, że wcale nie była z niej taka znowudobra uczennica; przy odpowiedzi zacinała się, myliła… Kasi wyraźnie poprawił się humor. – Masz, jaka jest ta twoja Antolka – szepnęła do Ewki. – Przecieżmyśmy to przerabiali bardzo dawno, a ona nie umie… – Dopiero w zeszły piątek przerabialiśmy – usiłowaławytłumaczyć nową koleżankę Ewka. – Ona jeszcze nas dogoni. Na pauzie Kasia zaraz upomniała nową: – Musisz się dobrze uczyć, bo inaczej wstyd przyniesiesz naszejklasie. My tu nie chcemy mieć dwójarzy. Powiedziała to z wielką powagą i zmarszczyła brwi. Antolka speszyła się trochę, ale nic nie odpowiedziała. – Magdziu, Kasiu! – zawołała Ewka. – Chodźcie, będziemyskakać na podwórku. Więc pobiegły wszystkie cztery w stronę rozłożystych krzewówjaśminu, rosnących w samym rogu szkolnego podwórka. Kasia, biegnąc, posłyszała, jak Jędrek, najwyższy chłopiecw klasie, który nic sobie z niczego nie robił, mówił do Kazia: – Ty, Kazek, wiesz? Niech tylko dorosnę, też będę strażakiem! A Kazio, który w piłkę grał jak ostatnia gapa, westchnął i szepnąłrozmarzony: – Ech, strażak! To ci dopiero! Antolka tymczasem rozglądała się z zaciekawieniem dokoła, bonie znała jeszcze przecież szkolnego podwórka. – Ładnie tu – powiedziała. – A w tych jaśminach na pewnomieszkają wróżki. Dziewczynki spojrzały na nią ze zdziwieniem.– Jakie wróżki? – Jaśminowe – wyjaśniła Antolka. – Sukieneczki mają białei przezroczyste skrzydełka. – Nieprawda! – przerwała Kasia. – Nikt tu takich wróżek niewidział. – I w ogóle wróżek wcale nie ma na świecie – dodała poważnieEwka. Przez chwilę wydawało się jej, że naprawdę wśród gałęzi mignęłocoś białego, ale skoro Kasia powiedziała, że o wróżkach tonieprawda… Antolka zerknęła smutnie spod rzęs na nowe koleżanki – chciałaim przecież coś ładnego opowiedzieć! – Wy nie wiecie… – zaczęła jeszcze, ale Magdzia jej przerwała: – Właśnie, że wiemy. A Kasia wie na pewno, bo ona jest bardzodobrą uczennicą. Kasia kiwnęła głową. – A widzisz? Więc już koniec z wróżkami o przezroczystych skrzydełkach… – Daj, Magdziu, skakankę. – Każda będzie skakać po dwadzieścia razy, dobrze? –zaproponowała Magdzia, patrząc w stronę Kasi. – Tak będziesprawiedliwie. – Dobrze – zgodziły się Ewka i Antolka. – Która pierwsza skacze? – Ona jest nowa – zaczęła Magdzia, wskazując na Antolkę – możeona… Ale Kasia wyrwała jej z rąk skakankę. – Ja będę pierwsza – zdecydowała szybko i niebieski sznurek jużmigał w powietrzu. – Raz, dwa, trzy… – zaczęła liczyć Ewka. Kasia aż rumieńców dostała od tego skakania, a skakała lekko,ładnie, równo. Zerkała tylko co chwila, czy Antolka to widzi. – Ewka, patrz, jak ja skaczę. Magdziu, patrz! – wołała, z trudemłapiąc oddech. – …osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia – odliczała Ewka. –Kasiu, już, już! Teraz Antolka. Kasia roześmiała się i skakała dalej. – …dwadzieścia trzy, dwadzieścia cztery… – liczyła dalej Ewka. –Przecież umówiłyśmy się, że… – Nie wolno skakać więcej niż dwadzieścia razy – stanowczopowiedziała Antolka. – Oddaj skakankę! – „Nie wolno, nie wolno” – przedrzeźniała ją Kasia, dalej skacząc.– Już ty wiesz, co wolno, a czego nie wolno! Mnie właśnie wolno. Ewka i Magdzia, jak zwykle, zgodziły się z Kasią. – Odbierzcie jej skakankę! – zawołała głośno Antolka. – Jeszcze czego?! – roześmiała się Kasia. Była najzupełniejpewna, że ani Ewka, ani Magdzia skakanki nie odbiorą. Lubiła jewłaśnie za to, że słuchały jej we wszystkim i zawsze chwaliły… Nagle stało się coś dziwnego: „nowa” podbiegła do Kasi i nieprosząc, nie pytając – wyrwała jej z rąk skakankę. Kasia stanęła zupełnie osłupiała. Ani przez chwilę nie pomyślała,że może zdarzyć się coś podobnego. Nie wiedziała w pierwszejchwili, co ma teraz zrobić, co powiedzieć. Dopiero po pewnym czasieznalazła wyjście. Po prostu wzruszyła ramionami i jakby odniechcenia bąknęła:– Wielkie rzeczy! Mnie się już i tak nie chce skakać. Ewka i Magdzia spojrzały ze zgrozą na Antolkę. Ze zgrozą, ale i zpodziwem. – Skacz! – Antolka podała skakankę Magdzi, która nieśmiałospojrzała na Kasię i już–już miała zacząć skakać, jednak sięwstrzymała. – Nie, teraz ty! – oddała Antolce skakankę. Kasia lekko zmarszczyła brwi; nie podobała się jej ta uprzejmośćMagdzi. Do klasy na lekcję wróciła pochmurna. Siadła w swojej ławcei starannie, staranniej niż zwykle, rozłożyła potrzebne książkii zeszyty. Gdy pani weszła, Kasia podniosła się zgrabnie i cicho. – Kasiu, Kasiu – dobiegł ją w tej samej chwili rozpaczliwy szeptMagdzi. – Nie masz zapasowego pióra? Moje gdzieś się zapodziało… – Cicho! – ofuknęła ją Kasia. – Nie wiesz, że na lekcji się nierozmawia? Niech sobie Magdzia pożycza pióro od Antolki…Jaka z niej panna W domu Kasia zastała dziadzia Hilarego i ciocię Klocię. Ciocianaprawdę nazywała się Krysia, ale tatuś mówił na nią „ciociaKlocia” i bardzo się to wszystkim podobało. Kasia zaśmiewała sięz tego tatusiowego żartu, więc już tak zostało, a ciocia Krysianazywała się „ciocia Klocia”. – Moje dziecko kochane! – zawołał dziadzio. – Jak tam w szkole,panie dziejku? Same piątki? – Wiadomo – potwierdziła ciocia. – Przecież doskonała uczennica!Wszyscy z niej jesteśmy dumni. – A jaka z niej ładna panna rośnie! – zachwycał się dziadzio. Kasia przygładziła sobie spódniczkę, potem pieszczotliwieprzytuliła się do dziadzia. – Śliczna panna, panie dziejku! No, no, no – powtarzał staruszek. – Udała się nam córka – kiwnął głową tatuś. Miał promiennąminę. – W szkole są z niej nadzwyczaj zadowoleni, że tak nalekcjach uważa, że taka pilna, że… – Zygmunt – wtrąciła mama. – Nie wychwalaj tak dziecka. Nietrzeba. Kasia aż zarumieniła się z radości; skakała koło cioci, robiłaróżne przyjemne minki, przechylała głowę, mrużyła oczy,uśmiechała się, jakby chciała pokazać jeszcze: „O, widzicie, jaka jestem? Patrzcie na mnie i nie rozmawiajcieo jakichś tam waszych sprawach, bo te sprawy są przecież o wielemniej ważne niż ja!”. – Wiecie – mówiła ciocia Klocia do rodziców – mam w przyszłymtygodniu wyjazd służbowy do Poznania. Tak się z tego cieszę, bonigdy w Poznaniu nie byłam. Tam podobno jest śliczny ratusz… – Ale! Nie tylko ratusz! – objaśnił tatuś. – A katedra… – Ciociu, ciociu Klociu! – pisnęła cienko Kasia, tarmosząc ciotkęza rękaw. – A ja umiem nowy wierszyk! – Naprawdę? – zapytała ciocia. – Więc z tym Poznaniem… – Dziadziu, powiedzieć ci wierszyk? – zwróciła się Kasia bardzogłośno do dziadka. – Powiedz, dziecinko, powiedz, panie dziejku! Czekajcie, terazKasia będzie mówiła wierszyk. – No, powiedz, powiedz – pogłaskał ją po głowie tatuś. – Teno motylkach, dobrze? – Nie, ja nie chcę o motylkach! Powiem ten o szkole. Stanęła na środku pokoju, dygnęła ładnie i zaczęła: A w ogródku, pod szkolnymi oknami, Rośnie trawka jak zielony aksamit… Wszyscy słuchali w milczeniu. – No, naprawdę! – sapnął dziadzio. – Słowo daję, jak na sceniedeklamuje! Artystka, panie dziejku, z niej będzie, prawdziwaartystka! Patrzcie, jaki u nas porządek. Kasia wyciągnęła rękę i pokazała dokoła. Jak prześlicznie nasza szkoła wygląda… – Brawo, brawo! – zawołali wszyscy, gdy skończyła. Kasia nagle się roześmiała. – A jedna dziewczynka u nas w klasie, Wisia Kiczorek, to takmówi. – I przedrzeźniając Wisię, zaczęła: Patscie, jaki u nas poządek, Jak pseślicnie nasa skoła wygląda… – Cha, cha, cha! – wybuchnął śmiechem dziadzio. – Alepodpatrzyła, panie dziejku! Słowo daję, panie dziejku, żepodpatrzyła. A cóż to za Wisia, co nie umie mówić? – Och! – Kasia machnęła ręką niedbale. – Taka głupia jest taWisia – roześmiała się, zadowolona, że tak dobrze udało się jejokreślić sepleniącą koleżankę. Szkoda, że goście nie zostali dłużej. Tak było z nimi przyjemnie!Kasia aż westchnęła, kiedy poszli. Chciałaby, żeby jeszcze ktoś sięnią zachwycał, żeby chwalił… a tu mama zawołała: – Zygmunt, dzieciaki! Chodźcie na kolację! I podała jajecznicę. Zrobiło się zupełnie codziennie, zwyczajnie. – Jedz, Kasiu, prędko, bo czas spać. – Kiedy ja nie chcę jajecznicy! Przecież ja jajecznicy nie lubię. – Ja wiem, dziecinko, ale późno jest… – usiłowała wytłumaczyćmama. – Nie będę jadła jajecznicy. Jurek, który dopiero teraz wrócił z zebrania kółka mechanicznegoi chciał opowiedzieć coś ojcu, skrzywił się zniecierpliwiony. – Oj, przestań z tymi grymasami. – Nie będę jadła jajecznicy! – powtórzyła Kasia i, odsunąwszy siętrochę, zaczęła bujać się na krześle. – Czekaj, czekaj, krzesło się przewróci i nabijesz sobie guza –zaśmiał się brat.– Dajże spokój, Jurek! – zgromił chłopca ojciec. – Siądź spokojnie,córeczko, grzecznie. No co, naprawdę nie chcesz jajecznicy?Marysiu, może dasz jej jednak coś innego… – Powinna jeść to, co wszyscy – łagodnie powiedziała mama. Kasia patrzyła po kolei to na ojca, to na matkę. – Jeszcze jest mała… – zaczął ojciec. – Ach, Zygmunt! Teraz Kasia patrzyła już tylko na tatusia, i to patrzyła błagalnie,tak właśnie, jak gdyby mama chciała ją, biedną, małą dziewczynkę,okropnie skrzywdzić, a jeden tylko tatuś mógł wyratować. Tatuśzauważył ten wzrok i zrobił niezdecydowaną minę. Kasia zsunęłasię prędko z krzesła i podbiegła do ojca. – Mój tatuś, mój kochany! – objęła go za szyję. – Marysiu… – jęknął tatuś w stronę mamy. – Kasiu, proszę usiąść przy stole i jeść to, co wszyscy –powiedziała mama. Ciapana widelcem przez pół godziny jajecznica dawno wystygłana talerzu, chociaż i mama, i tatuś prosili: – Kasiu, Kasiuniu, jedz prędzej! Ale Kasia postanowiła, że skoro zmuszają ją do jedzenia, będziewłaśnie jadła bardzo powoli, najwolniej, jak tylko umie. Zresztą, gdy jajecznica już ostygła, i tak trudno ją było jeśćprędzej, bo zrobiła się naprawdę niesmaczna i każdy kęs, zimnyi wstrętny, niemal stawał w gardle. Kasia była w końcu bliskapłaczu. Nie odzywała się wcale i nie patrzyła na ojca, obrażona, żejednak nie wziął jej bardziej zdecydowanie w obronę przed mamą. Raz tylko podniosła na niego oczy i spytała niespodziewanie:– Tatusiu, a ty… czym ty jesteś? – Ja? – zdziwił się ojciec. – Jak to czym? Pracujęw wydawnictwie. – Och! – skrzywiła się Kasia. – A czy mógłbyś być strażakiem,takim, co to po drabinie… – Dlaczego? – Otworzyła mama szeroko swoje śliczne niebieskieoczy. – Kasieńko, co też tobie przychodzi do głowy? – Ale mógłbyś być czy nie? – upierała się przy swoim Kasia. – Nie, nie mógłbym. Mam inny zawód!… – tatuś przerwałi patrzył zdumiony na córkę, bo Kasia zamachała nagle rękamii wykrzyknęła z ogromną pretensją: – No właśnie! To ty taki jesteś! No, widzisz. A później tatuś też nie mógł zrozumieć, dlaczego Kasia odwróciłasię niechętnie, gdy chciał ją pocałować na dobranoc. I nie domyśliłsię, że to za tę jajecznicę i za to, że nie wspina się w błyszczącymhełmie po rozsuwanej drabinie…Coś dziwnego I kto by mógł przypuścić, że dziś stanie się coś takiego: cośdziwnego… nawet strasznego zarazem. A ranek zaczął się zwyczajnie. Słońce wpadło do pokoju, najpierwnieśmiało, jakby tylko wtykało swój promienisty nos, potem zaśwpakowało się już całe, rozłożyło jasnymi plamami na stoliku doodrabiania lekcji, na krzesłach, niewielkiej półce z książkami, nałóżkach Kasi i Jurka. Zajrzało do kąta z Kasinymi zabawkami i dodrugiego, pełnego różnych skrzynek, w których Jurek trzymał swojeobcęgi, druty, śrubki, młotki i inne rzeczy – zupełnie niepotrzebnedziewczynkom, a niezmiernie potrzebne chłopcom. Niklowany mały budzik także dzwonił zwyczajnie jak każdegodnia. Na głos budzika łóżko Jurka skrzypnęło parę razy; chłopiecpodniósł rękę, przetarł oczy i ziewnął szeroko. „Jeszcze chwilkę” – pomyślała sennie Kasia, wtulając nosw poduszkę. Wiedziała, że za chwilę mama zacznie krzątać sięw kuchni, a potem wejdzie do pokoju, uśmiechnięta, w szafirowymszlafroczku do samej ziemi, i zawoła: „Dzień dobry, dzieciaki! Wstawajcie prędko, już czas”. A jeżeli Kasia będzie się ociągała, jeżeli uda, że jeszcze drzemie,mama podejdzie do niej, przygładzi rozsypane włosy i powtórzymiłym, spokojnym głosem: „Nie można już spać, córeczko! Szkoła na ciebie czeka”. Więc chociaż dziś budzik zadzwonił, Kasia leżała sobie to dziwne: nie słychać w kuchni krzątania nikt nie wchodzi do pokoju… „No, co ta mama? – pomyślała Kasia, niezadowolona, że oto jestjakoś inaczej, niż być powinno. – Co ta mama?” Jurek właśnie podniósł się z łóżka, gdy drzwi otworzyły sięgwałtownie i stanął w nich tatuś, już zupełnie ubrany, tylkonieogolony. – Co? Tatuś gdzieś wyjeżdża? – Nie, nie, Jureczku. Nigdzie nie jadę. – Ojciec był bardzoniespokojny. – Wiecie… to mamusia pojechała. Kasia zaniemówiła ze zdumienia, Jurek nic z tego nie rozumiał. – Pojechała? Mama? – Kiedy pojechała? – Dziś w nocy. Wróci niedługo – tatuś starał się uspokoić dzieci. Nagle Jurek krzyknął jakimś nieswoim, zgorączkowanym głosem: – Ale mamie nic się nie stało, tatusiu! Ale mamie nic?! Ojciec przygarnął go na chwilę ramieniem do siebie. – Naprawdę nic się nie stało, synu. Naprawdę. Zobaczysz: zatydzień, dziesięć dni, znów mama będzie z nami. Jurek starał się uśmiechnąć i głęboko parę razy odetchnął. A Kasia patrzyła to na ojca, to na brata i w głowie jej się niemieściło, że mama mogła sobie gdzieś pojechać, a ich tu samychzostawić. – No dobrze – rozłożyła szeroko obie ręce. – Pojechała. A kto namobiad ugotuje? A śniadanie? – Wyłaź z łóżka i nie gadaj! – rozgniewał się nie wiadomodlaczego Jurek, mimo że tatuś stał tuż roześmiała się przekornie, zupełnie pewna, że brat zarazoberwie od ojca za podnoszenie na nią głosu. Tymczasem znów stałosię inaczej niż zwykle: tatuś, zamiast strofować Jurka, zamachałtylko w powietrzu rękami i przynaglił: – Córeczko, nie marudź! Ty jesteś dobre, kochane dziecko! Wstańzaraz, umyj się; przecież jeszcze śniadanie trzeba zrobić. Naprawdę niepojęte stawało się wszystko: kto ma robićśniadanie? Tatuś? Jurek? Kasia przecież nie. W dodatku zostawiliją teraz samą w pokoju. Jurek pędem pobiegł do łazienki, ojciecpospieszył do kuchni. – Tatusiu! – zawołała za nim Kasia. Nawet się nie odezwał. Więc Kasia znów, tym razem o wieległośniej: – Tatusiu, bo ja nie mogę znaleźć skarpetki! Wprawdzie obie skarpetki leżały razem na podłodze koło łóżka,ale Kasi nic innego nie przychodziło do głowy, by przywołać ojca. I tak nie zjawił się, tylko zawołał z kuchni: – Poszukaj, córeczko, poszukaj, kochanie! Nie mam czasu,przecież sama widzisz. Co było robić? Kasia powoli, powolutku odsunęła kołdrę, spuściłabose nogi i siadła na łóżku zamyślona. – Juuuurek! – krzyknął z kuchni ojciec. – Czy nie wiesz,w którym garnku mama gotuje mleko? Jurek wyskoczył z łazienki mokry, z ręcznikiem w ręku. – Ojej, chyba w czerwonym! Zaraz, a może nie… – Wszystko jedno! Wezmę pierwszy z brzegu – zdecydował było, jak chodził po kuchni, otwierał szafkę, z której cośwyleciało i z brzękiem uderzyło o podłogę… Kasia siedziała dalej nałóżku, nasłuchując uważnie. Dziwny jest ten ranek… – Juuuurek! – głos ojca brzmiał tak, jakby wzywał ratunku. – Niewiesz, gdzie mama trzyma jajka? Mówiła mi, ale jakośzapomniałem. Więc Jurek znowu wybiegł z łazienki, tym razem już bezręcznika, ale w koszuli wciągniętej tylko przez głowę i na jednąrękę. – Wiem, że chleb jest w kredensie z prawej strony. Teraz obaj kręcili się, biegali po kuchni, coś otwierali, cośzamykali. – Ach, ja jestem jeszcze nieogolony! – przypomniał sobie tatuś. Przebiegając przez przedpokój, zajrzał do Kasi. – Jeszcze się nie ubrałaś? Przecież prosiłem! „To co, że prosiłeś? – miała wielką ochotę odpowiedzieć Kasia. –Ja chcę, żeby ktoś się mną zajął, a nie tak…” Poczuła zdecydowaną pretensję do mamy, bo to jej przecież wina,że dzisiejszy ranek jest taki. – Jeszcze nie wstałaś? – Jurek wpadł do pokoju i szybko kończyłsię ubierać. – Mleko już się gotuje. – Nie chcę mleka! – powiedziała Kasia dobitnie. Jurek nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, natomiast rozejrzałsię po pokoju i spytał niespokojnie: – Coś tu pachnie… jakoś dziwnie… Kasia wzruszyła ramionami: czuła się obrażona na brata i chciałakoniecznie, żeby to zauważył. Stała obok łóżka w długiej nocnejkoszuli i naburmuszona dotykała palcem wiszącego na krześleubrania. – Ruszże się wreszcie! Spojrzała na niego spod oka: „Jak zechcę, to się ruszę, a jak niezechcę, to nie”. Wzięła jednak ubranie, bo tatuś właśnie wychodziłz łazienki. – Rany boskie! – krzyknął. – Co tak śmierdzi? – A może w kuchni? – zainteresował się żywo Jurek. W drzwiach kuchni zderzył się z ojcem: obaj stanęli jak wrycii obaj jednocześnie jęknęli ze zgrozą: – Aaach! Z gazowej kuchenki kapało mleko: białe strugi ciekły po podłodze,jakaś smutna resztka przypalała się w pustym garnku, wydającokropny zapach. – Widać wziąłem za płytki garnek – ojciec usiłował dociecprzyczyny mlecznej katastrofy. – Co teraz będzie ze śniadaniem? Miał taką nieszczęśliwą minę, że Jurkowi żal się go zrobiło. – Nic, tatusiu – pocieszał. – Zjemy chleb z masłem, i już. Zupełniedobre śniadanie! Podszedł do szafki, coś w niej poszperał. – Ooo! Jest i marmolada! – zawołał triumfalnie. – Nie, herbatyjuż nie zdążymy zrobić, daj spokój, tatusiu. – Dla Kasi trzeba ukroić chleba i nasmarować – przypomniałsobie tatuś. Wreszcie w kuchni ukazała się Kasia. Już w progu oświadczyłaz naciskiem:– Nie będę piła mleka, nie chcę! – Nie będziesz – zgodził się od razu tatuś, zerkając nanieszczęsny garnek. Równocześnie spojrzał na zegarek i zaczął nastojąco jeść kawałek chleba z masłem. – Wolę kakao – dodała Kasia po chwili zastanowienia. Jurek parsknął krótkim śmiechem. – Figa z makiem, kakao też nie będzie! Jedz prędko chleb. Masz,to dla ciebie. – Słuchaj, synu. Zamknij mieszkanie, jak będziesz wychodził,i nie zgub kluczy – prosił tatuś. – Ja już muszę gonić. Chwycił płaszcz z wieszaka i, narzuciwszy go tylko na ramiona,szybko wybiegł na schody. – Nie zapomnę! – odkrzyknął za nim Jurek. Teraz dopiero uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, jak tuwłaściwie potrafią przez tyle dni zaradzić wszystkiemu bez jeszcze do tego ta smarkata, która pokazuje fochy… Przejechał dłonią po swojej jasnej, kręconej czuprynie, ledwie dziśprzyczesanej, i ze zniecierpliwieniem spojrzał na siostrę: siedziałacicho, z miną wystraszoną, potulnie gryząc krzywo ukrojoną rzeczy – porządki Któregoś dnia tatuś zawołał Jurka i zamknął się z nim w była bardzo ciekawa, co oni tam robią: aha, rozmawiają, aletak cicho, że prawie nic nie mogła usłyszeć. Nawet kiedy pod samedrzwi podeszła i ucho do nich przyłożyła – także nie było szu-szu i szu-szu, ani słowa nie można zrozumieć. I dlaczego to z Jurkiem tatuś rozmawia, a z Kasią nie? „A właśnie nie będziecie rozmawiać!” – postanowiła wargi, zamachnęła się nogą i jak nie łupnie w drzwi!Z całej siły! A potem jeszcze raz, a potem drugą nogą. I pięściami! Chcieli czy nie chcieli, musieli otworzyć i wyjść do niej. – Jesteś bardzo niegrzeczna, Kasiu! Jakże tak można? – zgromiłją tatuś. Popatrzyła na ojca: „Jak można?”. A oni to mogą się zamykać? – Myśmy właśnie mówili, że mamusia już za dwa dni wrócii przywiezie ci niespodziankę. – Niespodziankę? – Kasia w jednej chwili zapomniała o dąsachi gniewie. – Naprawdę? Powiedz, tatusiu, powiedz, jaką? – O, nie powiem – roześmiał się tatuś. – Sama zobaczysz. Tylkotyle możesz wiedzieć, że niespodzianka jest śliczna. Teraz i Jurek roześmiał się razem z ojcem. – Tatusiu, on wie, a ja nie – zorientowała się Kasia. – Tatusiu,dlaczego on wie pierwszy? Uczepiła się brata, chodziła za nim krok w krok. – Jurek, to o niespodziance tatuś ci opowiadał?– Uhm. – Jurek, czy to do zabawy? – Co? – Ta niespodzianka. – Nie wiem. – Widzisz, jak kłamiesz! – oburzyła się Kasia. – A o czym tatuśz tobą rozmawiał tyle czasu? Jurek uśmiechnął się pobłażliwie i zrobił minę, jakby był jużzupełnie dorosły. – My, mężczyźni, mamy czasem ze sobą do pomówienia… –wyjaśnił. Innym razem może Kasia sprzeczałaby się z bratem, ale dziś mu nawet wreszcie spokój. Najważniejsze przecież, że mamawraca i znów wszystko będzie po dawnemu. Oj, jak to przyjemnie!Kasia z wielkiej radości zaczęła wypisywać palcem na pokrytejgrubą warstwą kurzu szafce: „MAMA”. I niespodzianka jeszcze!Może żółty bębenek? A może niebieskie filiżanki dla lalki? Albogarnki i patelnia – czerwone, śliczne, z wystawy tej na rogu ulicy? Gdy mama wróci, pozwoli na pewno zaprosić koleżanki: Ewkęi Magdzię, i… tak, niech Antolka także przyjdzie, niech zobaczy tefiliżaneczki czy patelnię. I niech pęknie z zazdrości! Na samą myśl o tym Kasi robi się tak wesoło, że ma ochotęi tańczyć, i śpiewać. Nigdy, nigdy więcej nie pozwoli mamieodjechać, za nic w świecie nie zostanie sama z tatusiem i jest miły, jest kochany, ale… ale wtedy, kiedy mama jestw domu. – Kasiu, chodź na kolację! Skończyłaś lekcje? Kasia roześmiała się, lekcje przecież najważniejsze; pewnie, żejuż je dawno odrobiła. Przy stole o niczym innym się nie mówiło, tylko: „Jak mamawróci, będzie to…”, „Jak mama wróci, będzie tamto…”. Nagle tatuś złapał się za głowę, patrząc w kąt kuchni, gdzie napodłodze stały rzędem brudne garnki, patelnia, kilka szklaneki kubki. – Jurek, przecież musimy posprzątać! – Mamusia przyjedzie, to umyje – powiedziała Kasia. – Ale gdzie! – oburzył się brat. – Jak mama przyjedzie, wszystkomusi być ładnie. – Tak, tak, koniecznie! Zaraz, wiesz, Jureczku, i podłoga jeststrasznie zabrudzona, co by tu zrobić? Podłoga była zabrudzona nie tylko w kuchni, w pokojach zawsze przypominała: „Wycierajcie buty”, no i wycierali,jeszcze się obruszali za to przypominanie. Teraz jednak… jak się tostało? Zapomnieli o tym zupełnie. – Trzeba będzie chyba wypastować podłogę… – zastanawiał siętatuś. – Trzeba – przytakiwał Jurek. – Tylko jak? Żaden z nich nie wiedział. Tatuś wracał z pracy, dzieciprzychodziły ze szkoły, a podłoga zawsze była czysta. Że też nikomunie przyszło do głowy zapytać mamę, jak się to robi. – Ach, to nic! – zawołał raźno tatuś. – Posmaruje się podłogępastą, potem przejedzie szmatami, i tyle. Drobiazg! – Pewnie, damy sobie radę – nie tracił odwagi Jurek. – Wielkie tam rzeczy – podłoga – wtrąciła Kasia. – Jutro raz–dwa zrobimy porządki i będzie wszystko ślicznie! –obiecywali sobie tatuś z Jurkiem. – Ale będzie zabawa! – zaklaskała w dłonie Kasia. – Ja też będępomagała. Taka była szczęśliwa, że mama już wraca, tak się cieszyłaz obiecanej niespodzianki – wszystko by dziś zrobiła. Nie zauważyła, że spałaszowała cały talerz kaszy, której dawniejnawet tknąć nie chciała. Jedna lekcja, druga lekcja, trzecia… wloką się wszystkienieznośnie. Aż wreszcie się skończyły. Kasia pędem pobiegła dodomu. Jurek, bardzo podniecony, podsunął jej talerz. – Jedz prędko, zabieramy się do porządków. – Co? Znowu kasza? – nie wytrzymała Kasia. – Ugotowaliśmy od razu na dwa dni – wyjaśnił Jurek. – Tylkotrochę się przypaliła na dnie… – Obrzydliwie pachnie! – Jedz! – groźnie powiedział brat. – Kasza nie jest do wąchania,tylko do jedzenia. „Jak to dobrze, że mama wraca” – myślała sobie po raz niewiadomo który Kasia. Co innego wreszcie będą jedli, nie ciąglew kółko kaszę albo jajka. – Zjadłaś? – Nie, jeszcze. Jurek, ja już nie mogę! Jurek był nieprzejednany. – Jedz! – Ojej! Tatuś przyszedł, przyniósł osiem pudełek pasty do podłogi, bukietkwiatów i paczkę z ciastkami.– Macie, to na deser – rzekł, kładąc na stole ciastka. – Jedzciei zaraz roboty! Łatwo powiedzieć „do roboty”, ale: – Tatusiu, jak się naciera, to się dużo bierze tej pasty? – Czy ja wiem? Wal dużo, żeby podłoga była ładna. Więc Jurek walił, a ojciec to samo robił w drugim pokoju. – Ja też! – ofiarowała się Kasia z pomocą. Wszyscy troje przykucnęli na podłodze, pastowali aż miło. Pojakimś czasie tatuś zaczął sapać. Ale nic, pastował dalej. – Mnie jest tak niewygodnie! – zajęczała nagle Kasia. – Ja sięzmęczyłam. – Patrzcie, jaka delikatna! – oburzył się brat. Był czerwonyz wysiłku i pot mu spływał po twarzy. Kasia spróbowała uklęknąć na podłodze, ale to nic nie pomogło:podłoga była twarda i od klęczenia kolana bolały jeszcze bardziej. Jurek chciał się rozprostować i aż stęknął. – Jej! Moje plecy! Tatuś także się zmęczył, więc przez chwilę odpoczywali. A dokońca roboty było jeszcze daleko, pokoje nawet w połowie niezostały wypastowane. – Nigdy nie myślałem – powiedział tatuś – naprawdę niemyślałem, że to tak ciężko. Nikt nie myślał, nikt nie wiedział, jak jest z tą podłogą – jednamama. – Ja już nie chcę! – zawołała Kasia. – Ja już nie mogę! Rzuciła ściereczkę z pastą i odeszła w kąt. Nawet się nie gniewalina nią.– Może… – powiedział z wahaniem tatuś – może chociaż tenjeden pokój skończymy, a drugi potem. Jurek bez słowa przeszedł do pokoju rodziców, przyklęknął obokojca i obaj zabrali się do pracy. Dosyć długo to trwało, ale w końcucała podłoga została pokryta grubą, matową warstwą pasty. – Odpocznijmy – sapnął tatuś. – A co robi Kasia? Kasia nieumyta, w ubraniu zwinęła się w kłębek na swoim łóżkui zasnęła. Tatuś, patrząc na nią, głęboko westchnął. – Biedna mała, zmęczyła się. Te porządki… bardzo, bardzotrudna sprawa. Jurek uśmiechnął się blado. – Teraz to już naprawdę głupstwo, tatusiu. Teraz tylko żebybłyszczało… Okazało się jednak, że to wcale nie „głupstwo”. Zegar wskazywałdziesiątą i jedenastą, a oni jeszcze tarli suknami podłogę, która, jakna złość, ani rusz nie chciała błyszczeć. Pewnie! Tyle było na niej tejpasty, aż się sukna przylepiały. Tego wieczoru nie mieli już siły zmywać w kuchni brudnychnaczyń. Już im było wszystko jedno: byle tylko jak najprędzej spać! Zasypiając, Jurek zdążył jedynie pomyśleć: „Dwa meczekoszykówki, i to rozegrane pod rząd – mucha wobec tej piekielnejpodłogi!”. Rano ledwie się mógł ruszyć, tak go wszystko bolało: ręce, nogi,najbardziej plecy. Chodził skrzywiony, aż Kasia wyśmiewała sięz niego. – Tobie dobrze gadać, jak sama się wyspałaś i w ogóle nic nierobiłaś! – rozzłościł się na nią. – Wielkie rzeczy… – zaczęła dał jej skończyć. – Żebyś wiedziała, smarkata, że „wielkie”, jak się człowieknapracuje i jest zmęczony! Siostra wzruszyła ramionami: nie lubiła tego tonu u Jurka, a jużnajbardziej słowa „smarkata”. „Ale się wymądrza” – tłumoczek Dziś już mama będzie w domu i właściwie można nawetwyobrazić sobie, że wcale, że nigdzie nie wyjeżdżała. Dziś mamaucałuje Kasię na przywitanie, spyta, jak tam było w szkole, opowiecoś zabawnego, roześmieje się… W związku z powrotem mamy Kasia obiecywała sobienajróżniejsze rzeczy, więc na przykład: „Jak się rozgniewam, nie będę tupała; mama tego nie lubi”. Albo: „Nie będę się kiwała na krześle przy jedzeniu”. W związku z jedzeniem można by też postanowić: „Koniec z grymasami! Chyba że… będzie jajecznica albo szpinak”. Kasia już widziała siebie taką grzeczną, miłą i dobrą dla od takiej grzecznej córeczki mama już drugi raz nieodjedzie, to jasne. Jakie dziś wszystko wesołe! Kasia z tej radości pożyczyła nawet Antolce na rysunkach swójzielony ołówek. Teraz wracała do domu, a tak się spieszyła, że aż się całej siły nacisnęła dzwonek, żeby mama od razu odgadła, że tonie kto inny, tylko Kasia idzie. – Zaraz, zaraz! – rozległ się głos tatusia za drzwiami. Skąd się wziął tatuś w domu o tej porze? Przecież zwykle jestjeszcze w pracy. – Chodź, Kasiu, chodź! – wołał, otwierając drzwi.– Chodź, przywitaj się z mamusią. – Gdzie? – zdziwiła się Kasia, bo mama wcale nie wyszła doprzedpokoju. Natomiast po chwili dał się słyszeć jej głos z pokoju rodziców. – Zygmunt, niech Kasia zdejmie płaszczyk i umyje ręce, zanim tuprzyjdzie. – Dobrze, dobrze, zaraz jej dopilnuję – obiecał tatuś, odwracającsię w stronę drzwi, zza których rozlegał się głos mamy. Chciał wziąć Kasię za rękę, ale dziewczynka wyrwała mu sięgwałtownie. – Ja nie chcę! Ja chcę do mamy… Co się zrobiło z tą całą ogromną radością, która jeszcze przedchwilą aż śpiewała w Kasi? Gdzieś się zapodziała, gdzieś niej zjawił się ni stąd, ni zowąd jakiś niepokój. Bo dlaczegojej mama nie wita? Dlaczego gdzieś się chowa? Dlaczego tak od razuo tych rękach… Kasia ledwie ochlapała wodą dłonie, ale tatuś stał nad nią. – Nie, Kasiu, porządnie umyj łapki. Dwa razy mydłem, o tak… Wreszcie: – Chodź, teraz możesz wejść do mamy. Nareszcie! Kasia z całym rozpędem wpadła do pokoju i zatrzymała się w progu jak wryta: mama jest, wróciła – toprawda, ale nie krząta się, nie chodzi, nie siedzi nawet z książką –leży! Leży w łóżku i wyciąga rękę do Kasi. – Córeczko moja! Kasia tak strasznie chciała w tej chwili przypaść do mamy,znaleźć się w jej ramionach, jednym tchem opowiedzieć, jak to źlebyło bez niej, otrzymać zapewnienie, że już nigdy, nigdy więcej nierozstaną się z sobą. Tak bardzo chciała tego wszystkiego i… nieruszyła się z miejsca. Nawet nie zrobiła jednego kroku naprzód,tylko stała i patrzyła, i powoli zaczynała rozumieć, że mimopowrotu mamy jest jednak w domu inaczej niż zwykle, niż nie wiedziała jeszcze, co to się takiego zmieniło? I nagle… nagle pojęła: w domu znajduje się coś nowego,najzupełniej nowego, czego jeszcze nigdy przedtem nie było. Tymczymś jest malutki biały tłumoczek leżący obok mamy, z któregodochodzi słaby pisk, podobny do miauczenia przestraszonego kotka. – Córeczko moja! – powtórzyła mama. – Chodź tu do mnie,przywitaj się i zobacz, kogo wam przywiozłam. Mama patrzyła na Kasię i jednocześnie czułym ruchemprzygarniała do siebie popiskujący tłumoczek. Kasia bardzo powoli podchodziła do mamy, a nogi miała sztywne,jakby z patyków. – Zobacz, to jest twoja siostrzyczka. – To? Z tłumoczka wyglądała maluśka główka, buzia bardzo czerwona,podobna trochę do buzi Kasinej lalki – Małgosi, ale o wiele, wielebrzydsza. – Siostrzyczka? – powtórzyła Kasia. – A po co ta siostrzyczka? Nie spodziewała się czegoś podobnego. Zamiast niebieskichfiliżanek, zamiast czerwonej patelni pokazują jej ten wcalenieciekawy tłumoczek. Jakiż to zawód! – Czy ona umie otwierać oczy? – zapytała z niedowierzaniem. – Umie – zapewniła mama. – I ma śliczne, ciemne ślepki, wiesz,zupełnie podobne do oczu tatusia. – To niech otworzy. „Co tu właściwie robić z taką siostrzyczką? – zastanawiała sięKasia. – Czy ona jest do zabawy? Bo trochę jest jak lalka, ale lalkisą do zabawy lepsze i są ładniejsze. Można je przebierać, możnaczesać ich jedwabiste jasne włosy, a na głowie siostrzyczki nie manic do czesania, krótkie kosmyczki tylko. Nawet kokardy nie da sięna nich zawiązać”. – Niech ona otworzy oczy – powiedziała Kasia rozkazującymtonem. – Cicho – upomniała mama. – Właśnie zasnęła, nie trzeba jejbudzić. – To nic, obudź ją! Ja chcę zobaczyć! – Nie, kochanie, nie obudzę. Powinna spać jak najwięcej. – Ale ja chcę! – uparcie powtórzyła Kasia. – Córeczko – poprosiła mama – bądź grzeczna. Powinnaś byćdobra dla siostrzyczki, jest przecież młodsza od ciebie. Kasia zmarszczyła brwi i z niechęcią odwróciła się od mamy. Niemogła jej wcale zrozumieć. – Przecież to ja jestem młodsza – powiedziała w końcuzniecierpliwiona. – To ja, nie ona. Zawsze Jurkowi mówiliście, żeja… – Ty byłaś dotychczas, a teraz Agnieszka jest najmłodsza. – Jaka Agnieszka? Mama wskazała na siostrzyczkę. – Nazywa się Agnieszka. Podoba ci się to imię? Nie. Kasi wcale imię się nie podobało. Patrzyła chmurnie namamę, przestępując z nogi na nogę. – Oddaj ją z powrotem – poprosiła nagle. – Dokąd? – nie mogła pojąć mama. – No tam, skąd ją wzięłaś. Ja cię tak proszę: oddaj! Po co ci ona,ta Agnieszka? Mama uśmiechnęła się tylko i leciutko dłonią pogładziła białytłumoczek. – Nigdzie nikomu jej nie oddam – powiedziała. – Ona jest nasza. Kasia chciała jeszcze o coś zapytać, jeszcze chciała prosić, alewłaśnie wrócił ze szkoły Jurek. – Dobrze, dobrze, zaraz umyję ręce – słychać było jego wesołygłos. Za chwilę wpadł do pokoju, za nim przyszedł tatuś. – Jaka ona śmieszna – dziwił się Jurek, przyglądając siętłumoczkowi po przywitaniu z mamą. – Cicho, Jureczku, cicho – prosił tatuś – żebyś jej nie zbudził. Więc Jurek zaraz zaczął mówić szeptem, a w pewnej chwilijednym palcem, bardzo ostrożnie, dotknął ciemnych kosmyczkówsiostrzyczki. Uśmiechnął się przy tym z zażenowaniem, jakby musię trochę wstyd zrobiło, że chciał ją pogłaskać. Tatuś kiwnął na Kasię, pochylił się nad nią i spytał cichutko: – No co, Kasieńko? Prawda, że śliczna niespodzianka? Cieszyszsię, że masz taką siostrzyczkę? Kasia odsunęła się od ojca i powiedziała głośno, tak głośno, żebywłaśnie zbudzić śpiącą Agnieszkę: – Nie cieszę się, wcale się nie cieszę! I tysiąc razy wolałabymzamiast niej niebieskie filiżanki albo bębenek…Dlaczego, Kasiu, dlaczego? Dziś Kasia niesie ze szkoły coś miłego: dwie piątki. Jednąz rachunków, drugą z polskiego. W klasie nikt się tym piątkomspecjalnie nie dziwił: wiadomo, że Kasia nie może dostać innegostopnia. Ale w domu – będzie chwalenie! Po drodze Kasia ogląda wystawy sklepowe i na jednej z nichspostrzega książkę. Na okładce pyzata dziewuszka w kolorowej,pasiastej sukience i tytuł: „Pyza na polskich dróżkach”. „Pewnie ładna książka – myśli Kasia. – Poproszę tatusia, to mi jązaraz kupi”. W domu zaczęła opowiadać. – Dostałam aż dwie piątki. A Antolka tylko trójkę, i to jakstękała! Mama ucieszyła się z piątek Kasi, ale powiedziała: – Szkoda, że Antolka dostała tylko trójkę. Kasia pokręciła głową. – Wcale nie szkoda. – Nie lubicie jej w klasie? – zapytała mama. Na to pytanie trudno było odpowiedzieć. Kasia myślała przezchwilę, namyślała się, w końcu powiedziała: – Ja jej nie lubię. – Dlaczego? – dopytywała się mama. – A bo tak – odpowiedziała krótko Kasia. – Nie lubię, i już. Zresztą wolała rozmawiać o czymś innym.– Mamusiu, uszyjesz mi dla Małgosi nowe sukienki? LalkaMagdzi ma dwie nowe, jedną w czerwone groszki, a drugągranatową. Wiesz co, uszyj dla Małgosi trzy sukienki. Koniecznietrzy. Ale mama nic nie chciała obiecywać. – Jeżeli będę miała czas – pokręciła głową. – Wiesz, że teraz mamwiele roboty. I szycia jest tak dużo dla Agnieszki. Niedługo tekoszulki, które ma, będą na nią za małe. – No to co? – Muszę jej przygotować nowe. Kasia zmarszczyła brwi… Ledwie tatuś przyszedł do domu, ledwie zjadł obiad, już musiałwychodzić. – Tatusiu, tatuśku – przymilała się Kasia. – Ja dostałam dwiepiątki! – Pierwszorzędnie! – pochwalił zadowolony, łykając jednocześniemakaron z serem. Kasia podbiegła, objęła ojca za szyję. – Kupisz mi książkę? Taką o Pyzie, kupisz? – Naturalnie, kupię – obiecał tatuś. – Ale dziś, dobrze? – Dziś. Zaraz wychodzę do miasta. Kasia podskoczyła kilka razy i spojrzała na mamę. Tatuś jestlepszy – kupi książkę, a mama nie chce uszyć sukienek. Tatuś jestna pewno lepszy i Kasia go bardziej kocha. Kręciła się teraz kołoojca, zaglądała mu w oczy. – Przyjdź prędko, tatusiu – poprosiła, gdy pobiegła do Jurka. – Tatuś kupi mi książkę, a tobie nie, aha! – Nic ci nie kupi – powiedział Jurek, ale tylko naumyślnie takpowiedział, bo chciał się z Kasią podroczyć. Był pewien, że tatuśksiążkę przyniesie. Mama przypomniała wychodzącemu ojcu: – Zygmunt, zajdź do apteki na rynku i kup mleko w proszku dlaAgnieszki, bo mi na jutro nie wystarczy. Kiedy ojciec już wyszedł, mama poprosiła Jurka: – Gdyby był dzwonek, to otwórz; ja idę karmić małą. – Będą goście? Dziadzio Hilary? – ucieszyła się Kasia. – Nie, nie goście. Ciocia Krysia obiecała pożyczyć nam dlaAgnieszki łóżko z siatką, bo jej córeczka jest już duża i takiegołóżka nie potrzebuje. – Otworzę – obiecał Jurek. – Niech mamusia będzie spokojna. Kasia tymczasem rozłożyła na stole naprzeciwko Jurka swojepodręczniki i zeszyty. – Nie zajmuj całego stołu, ja też mam lekcje do odrabiania – bratodsunął Kasine zeszyty na bok. – Nie rusz! Ja tak muszę! – Nic nie musisz. – Właśnie, że muszę. Moje lekcje ważniejsze. – Nieprawda! – Prawda! Jurek wzruszył ramionami i ostatecznie cofnął swoje książki;a niech już będzie, niech Kasia ma o ten kawałek stołu uśmiechnęła się zadowolona, że postawiła naswoim, rozparła się szeroko i zabrała się do pisania. Phi, wcale nietakie trudne to zadanie… Po jakimś czasie mama przyszła do pokoju i nastawiła radio. – Trzeba Agnieszkę przyzwyczajać do muzyki – powiedziałaz uśmiechem, zwracając się do odrabiających lekcje dzieci, i samasiadła na krześle – z igłą, nićmi i malutką koszulką w ręku. Kasia westchnęła nad zeszytem raz i drugi, wreszcie podniosłagłowę. – Kiedy mnie to radio przeszkadza w nauce – powiedziałanadąsana. – Jakoś nigdy dotąd nie przeszkadzało… – zaczął Jurek. – Ale dziś mi właśnie przeszkadza. Mam bardzo trudne zadanie,takie trudne, że nie wiem! Mama podniosła się i zamknęła radio, potem znów wróciła naswoje krzesło. – Ona urządza grymasy! – wybuchnął Jurek. – Jureczku, nauka jest najważniejsza – tłumaczyła mama. –Potem sobie posłuchasz, gdy skończycie oboje pracować. – A widzisz! – zawołała Kasia. Ledwie skończyli lekcje: dzwonek. To przynieśli łóżeczko. – Na razie proszę je postawić w przedpokoju – powiedziałamama. Jurek wybiegł zobaczyć. – Ojej! – zawołał zdziwiony. – Jakie ono odrapane. Kasia także wyskoczyła za nim. – Fe, brzydkie, stare.– Nie jest stare, tylko trochę zniszczone – przyjrzała się mama. –Może tatuś coś na to poradzi… – Jak tatuś przyjdzie, to przyniesie mi książkę – wtrąciła Kasia. – Mamusiu, jakże położymy Agnieszkę do takiego odrapańca? –spytał Jurek. – Wielkie rzeczy! – zawołała Kasia. Miała ochotę powiedzieć coś jeszcze, ale właśnie nadszedł ojciec. – Tatuśku, kupiłeś mi… – O, jest łóżeczko! – Tatuś nawet nie zdjął płaszcza, tylko oglądałłóżko na wszystkie strony, sprawdzał, czy siatka jest dobra, patrzyłna miejsce, gdzie odprysnął lakier. – Coś z tym trzeba koniecznie zrobić. – Ale, tatusiu, czy kupiłeś… – Kasia zaczęła mocno tarmosić ojcaza rękaw. – Zaraz, zaraz, czekaj, córeczko. Patrz, Jurku, bo z ciebie przecieżdobry majster, to się chyba da odnowić, nie? Jurek na te słowa aż poczerwieniał z radości. Tymczasem mama dotykała palcami poręczy łóżeczka. – Ja właśnie też tak myślałam, tylko że to może drogo będziekosztować. I komu by to dać do odnowienia? Ale Jurek miał wspaniały pomysł. – Tatusiu, a gdybyśmy sami pomalowali? Kupimy lakierw puszce… Ojciec klepnął go po ramieniu z wielkim uznaniem. – Pewnie, że sami odnowimy. Będzie nasza Agnieszka miałałóżeczko jak nowe.– Tatusiu! – nie mogła dłużej wytrzymać Kasia. – Daj mi książkę,daj mi zaraz książkę. – Kochanie, tak mi przykro! – powiedział tatuś z żalem. – Niezdążyłem ci kupić tej książki przed zamknięciem sklepów. – Nie kupiłeś? Przecież obiecałeś! – wybuchnęła Kasia. – Obiecałem – przyznał tatuś – ale widzisz, musiałem najpierwkupić mleko w proszku dla Agnieszki. W aptece na rynku nie było –zwrócił się do mamy – więc szukałem w innych aptekach. – Ale przyniosłeś? – spytała niespokojnie mama. – Oczywiście, przyniosłem – tatuś podał mamie dużą paczkę. Więc Agnieszka ma swoje mleko, a Kasia nie ma obiecanejksiążki. Rozżalona, postanowiła nie odzywać się do ojca przez caływieczór. Bo taki sam jest jak mama – niedobry! I nawet Kasi nieprzeprasza, nie tłumaczy się więcej, tylko zdejmuje płaszcz i znówogląda to wstrętne łóżko. – A materacyk dobry? – Czy siatka nigdzie nieprzedarta? – Czy tylko Agnieszce będzie w tym łóżeczku wygodnie? Agnieszka, Agnieszka, Agnieszka! Wszyscy troje tylko o niejrozprawiają: tatuś, mama i Jurek. Jakby nic, nic nie byłoważniejsze od Agnieszki. I Kasia słuchając tego wszystkiego – sama nawet nie wie, jak sięto stało – czuje, że wargi jej zaczynają drżeć, coraz mocnieji mocniej, i coś się nagle dzieje z buzią, z oczami… Kasia wciskaobie pięści w oczy i wybucha płaczem. Zostawili łóżko, przypadają do niej. – Córeczko, co się stało? – pyta mama.– Kasiu, co robisz? – dziwi się Jurek. – To o to, że ci książki nie przyniosłem? – próbuje domyślić siętatuś. – O to? Powiedz, kochanie. Kasia, nie odrywając rąk od twarzy, potrząsa przecząco głową. – Więc dlaczego, Kasiu, dlaczego? Nie odpowiada, tylko odwraca się do ściany i płacze dalej, aż jejłzy przeciekają przez palce…Kasia nie może dostać złego stopnia Idąc rano do szkoły, Kasia spotkała po drodze Ewkę i Magdzię:obie były bardzo podniecone i z daleka już wymachiwały rękami. – Kasiu, Kasiu! – wołała Magdzia. – Żebyś ty wiedziała, co Ewkama! – Co ma? – przystanęła Kasia. – Kota! – Mam kotka. Cały jest czarny, tylko łapki ma białe i ogon mabiały – wyliczyła jednym tchem Ewka i patrzyła uważnie, jakie tawiadomość wywoła wrażenie na Kasi. – Kotka? – zdumiała się Kasia. – Prawdziwego? – i zaraz dodała:– A ja mam trzy nowe sukienki dla lalki i tatuś mi przyniósłksiążkę. – Ale ona ma kota – przypomniała Magdzia. – Kot ważniejszy niżsukienki. – Wielkie rzeczy – wzruszyła z niechęcią ramionami Kasia. –Wcale nie ważniejszy. A ja będę miała jeszcze kanarka! Kanarekjest najważniejszy. – Cooo? – wytrzeszczyły oczy obie dziewczynki. – Tak: jest żółty i śpiewa. A koty nie śpiewają. Ewka, jeszcze przed chwilą uradowana, teraz spoważniała, nawetlekko westchnęła. Kasia obrzuciła obie koleżanki triumfującymspojrzeniem. Oczywiście z tym kanarkiem to nieprawda, tatuś nictakiego nie obiecywał. Ale niech się Ewka nie chwali! W klasie na lekcji Kasia kręciła się niespokojnie w ławce,patrzyła trochę na panią, trochę przez okno, trochę w sufit. Paninatomiast patrzyła właśnie na Kasię. – Kasiu, powtórz, co opowiadałam przed chwilą. Dziewczynka podniosła się z ławki i przestraszyła się. Przecieżsłuchała, cały czas słuchała, a nie umie powtórzyć. – Ja uważałam, naprawdę! Któryś z kolegów roześmiał się cicho, reszta milczała się nigdy nie zdarzyło, żeby Kasia nie wiedziała, o czympani mówi. – Czy ty może jesteś chora? – pani była wyraźnie zaniepokojona.– Nie boli cię głowa? – Nie. – A gardło? Kasia spróbowała przełknąć: gardło miała rzeczywiście zupełnieściśnięte. – Ja nie wiem, może gardło… – powtórzyła niezdecydowanie. Sama nie wiedziała, czy ją boli, czy nie. Usiadła w ławce, a panizaczęła dzieciom czytać niezmiernie ciekawą historię o białymkotku, który był cały czarny. Teraz już Kasia słuchała bardzo uważnie, najuważniej, jak tylkoumiała; nawet każde przeczytane przez panią zdanie powtarzałasobie w myśli. – Był sobie raz biały kotek, który był cały czarny. Jego ojciec byłbiały i jego matka była biała… – czytała pani. „Jego ojciec był biały i jego matka była biała… – powtarzaław myśli za panią Kasia. – …Tatuś pewnie i dziś zapomni o mojejksiążce; mama prosiła, żeby ceratkę kupił dla Agnieszki, to tatuśbędzie szukał ceratki, nie książki…”– Kiedy przyszedł na świat w otoczeniu swych czterech białychbraciszków zupełnie nowiuteńkich, podobnie jak i on, wyglądał jakkuleczka z węgla na śnieżnym dywaniku. Cała rodzina BiałychKotów rozsiadła się dokoła koszyka, w którym znajdowało siępięcioro kociąt… – czytała dalej pani. „…znajdowało się pięcioro kociąt… Bo teraz wszystko, wszystkojest dla tej małej, a ona przez cały dzień tylko śpi albo beczy! Ja jejnie lubię, nie będę jej lubiła nigdy a nigdy!” – Całymi godzinami lizała go potem mama, Biała Kocica, alemimo to był dalej tak samo czarny, jak przedtem… „…a mamusia mówi, że ją kocha, i tatuś też, i Jurek. Mnie już niekochają. Na pewno. Tylko Agnieszkę. Ja to wiem!” Kasi na samą myśl o tym zrobiło się tak, że już wcale niewiedziała, co pani czyta. Pani znów spojrzała na Kasię, ale już jej o nic nie pytała. Na pauzie wszystkie dzieci obstąpiły Kasię. – Ona jest na pewno chora! – powiedziała Ewka poważnie. – Jeżeli ją gardło boli, to ma anginę – domyśliła się Magdzia. – Jawiem, bo ja też raz miałam anginę. – Anginę! – wzruszył ramionami Jędrek. – Ja przechodziłem odręi wcale się nie chwalę. I miałem wysypkę. – Gdzie wysypkę? – pytali go z przejęciem. – Wszędzie: na twarzy, na rękach, wszędzie – objaśniał Jędrek. Kasia zaczęła uważnie oglądać swoje dłonie – może też ma odręjak Jędrek? Ale na rękach były tylko plamy z atramentu, wysypkiani śladu. Szkoda! W dodatku nawet gardło przestało boleć. Dzieci były zdziwione.– Patrzcie, Kasia nie umiała odpowiedzieć, a wcale nie dostałazłego stopnia. – Och! – obruszyła się Ewka. – Kasia nie może dostać złegostopnia. Skąd? Taka dobra uczennica? Kasia uśmiechnęła się. Już zapomniała o całej swojej chorobie. Że też dzieci nie rozumieją tego, że ona, Kasia, to zupełnie coś odnich innego. Gdzieżby jej pani mogła postawić dwójkę? – Chodźmy, dziewczynki, będziemy grać w klasy! –zaproponowała Magdzia. Wybiegły na podwórko. – Antolka ma takie ładne zielone szkiełko do rzucania. – Pokaż, Antolka – powiedziała Kasia. Szkiełko było naprawdę śliczne; podczas gdy Kasia przyglądałamu się, Magdzia z Ewką wyrysowały już klasy. – Ja pierwsza skaczę! – zawołała wesoło Kasia, rzucając zielonymszkiełkiem. – Nie, dlaczego? – zaprotestowała Antolka. – Bo tak! – Zostaw ją – powiedziała Antolce Magdzia. – Niech ona pierwszaskacze. Więc Antolka już się nie odzywała. – Czekaj, ty będziesz druga – obiecała jej łaskawie Kasia, wcalenie pytając Ewki ani Magdzi, czy się zgodzą. Zresztą po co miałapytać? I Ewka, i Magdzia tak mają robić, jak im Kasia powie. I Kasi zrobiło się nagle bardzo wesoło; zapomniała o swoichzmartwieniach w domu, o Agnieszce. Leciutko rzucała szkiełkoprzed siebie, potem skakała na jednej nodze, uważając pilnie nawyrysowane linie. O, jak przyjemnie jest w szkole! Bo tu się nic a nic nie możezmienić, tu wszystko musi być tak, jak dawniej. – No to masz, Antolka, szkiełko. Teraz ty skaczesz! Bardzo lubiła w tej chwili szkołę i swoją panią, i dzieci. NawetAntolkę w tej chwili lubiła: nie pchała się, nie zabierała swegoszkiełka, tylko z boku czekała, aż jej Kasia da sama. Można z Hilary zapomniał Nie było prawie dnia, żeby po południu nie zjawił się ktośw odwiedziny. Kasia dawniej bardzo lubiła gości, teraz jednakchowała się przed nimi, nie chciała nawet wyjść, żeby się przywitać. Każdy, kto przychodził, od progu potrząsał wiązanką kwiatówi wołał: – Gdzie macie wasze maleństwo? Pokażcie, jak wasza Agnieszkawygląda! I zaraz mama, tatuś, jeżeli był w domu, Jurek – wszyscyz wielkim zapałem prowadzili gości do pokoju rodziców, gdziew świeżo odnowionym łóżeczku leżała Agnieszka. Kasia wtedywycofywała się po cichu do drugiego pokoju i udawała, że odrabialekcje albo się bawi. Udawała tylko, bo naprawdę z chmurną minąnasłuchiwała uważnie, co tam mówiono o małej siostrze. Dziśjednak, gdy tylko Jurek drzwi otworzył, od razu w przedpokojurozległo się znajome sapanie i znajomy miły głos: – Ufff, ufff, panie dziejku, takem się do was śpieszył po tychschodach, że aż się zasapałem. Kasia jednym skokiem wypadła do przedpokoju. – Och, dziadzio Hilary! Ciocia Klocia! Przypadła do dziadzia, przytuliła twarz do jego rękawa – tak sięcieszyła, że się wreszcie pokazał. Więc jednak ktoś przyszedłzobaczyć nie Agnieszkę, tylko do niej przyszedł – do Kasi. – Chodź, dziadziu, chodź, pokażę ci moje zeszyty. I obrazekpokażę, wiesz, dziadziu, do gazetki klasowej… – Zaraz, zaraz – sapał dziadzio – wszystko, panie dziejku,obejrzymy. Ale duża panna z ciebie, panie dziejku! Tylko sięrozbiorę. Już mama wyszła, witała się serdecznie z dziadziem, z pomagał zdjąć płaszcze. – Ja też pomogę, ja też! – domagała się Kasia. – Jak się czujesz, moja droga? – zapytała mamę ciocia Klocia. –Dobrze? To pięknie! – Dziadziu, daj szalik, daj, ja go powieszę! – wtrąciła Kasia. – Dziękuję ci, panie dziejku – dziadzio oddał szalik i zbliżył się domamy. – Aaaaa, powinszować córy, Marysiu. Powinszować! Kasia na te słowa aż pokraśniała z radości: kochany dziadzio!Proszę, jak chwali ją przed mamą. Pewnie, jest za co: że takauważna, że pomaga starszym rozebrać się… Naprawdę kochanydziadzio! Kasia miała ochotę uściskać go z całego serca. – Dziękuję, dziękuję – uśmiechnęła się mama. – Jest czegowinszować. Kasi było tak przyjemnie, tak radośnie, że i mama ją w górę głowę, przechylała ją lekko, to na lewo, to naprawo, przymrużała oczy… Te minki miały znaczyć, że ją niecopochwały krępują, bo jest taka skromna, taka grzeczna… ale gdybychcieli chwalić jeszcze – to proszę bardzo, jak najwięcej. Tak miłojest tego słuchać! Nagle Kasia spostrzegła, że nikt na nią nie patrzy, nikt niezwraca uwagi na jej miny. Dziadzio zrobił parę kroków w stronę pokoju rodziców i spytał: – A gdzie to ona leży, ta wasza córa, panie dziejku? Ciocia Klocia to samo: Oto jest Kasia Autor:Mira Jaworczakowa (1917-2009) ... Ilustracje:Hanna Czajkowska (1917-1991) Wyd. w latach:1927 - 11984 Autotagi:drukksiążkipowieści Więcej informacji... (8 głosów) Oto jest Kasia to historia ośmioletniej dziewczynki o imieniu Kasia. Ma ona starszego brata, ale jako najmłodsza jest oczkiem w głowie rodziców, którzy trochę ją rozpieszczają. Jednak pewnego dnia w życiu Kasi pojawia się młodsza siostrzyczka i wszystko się zmienia. Malutka Agnieszka wymaga ciągłej troski i opieki, więc Kasia przestaje być w centrum zainteresowania. Kasia jednak tego nie rozumie, dąsa się, obraża i zachowuje niegrzecznie, aby wymusić uwagę dorosłych. Zaczyna się także źle uczyć, grozi jej nawet pozostanie na drugi rok w tej samej klasie. Również koleżanki przestają ją lubić, bo robi się niemiła i złośliwa. Pewnego dnia Kasia zostaje sama w domu z Agnieszką i ponieważ jej nie pilnuje, malutka zaziębia się i zapada na bardzo poważne zapalenie płuc. Od tej pory stosunek Kasi do siostrzyczki zmienia się, dziewczynka zauważa, że mała jest ładna, zaczyna się z nią bawić i opowiadać o niej w szkole. Dzięki pomocy brata zaczyna znowu dostawać dobre stopnie i odbudowuje klasowe przyjaźnie. Rodzice Kasi są bardzo szczęśliwi z tego powodu. Więcej... Wypożycz w bibliotece pedagogicznej Brak zasobów elektronicznych dla wybranego dzieła. Dodaj link Autorzy:Mira Jaworczakowa (1917-2009) Hanna Czajkowska (1917-1991) Katarzyna Makuch Maria Jaworczakowa Joanna Rusinek Mirosław Tokarczyk Ilustracje:Hanna Czajkowska (1917-1991) Lektorzy:Katarzyna Makuch Marta Żak Tłumacz:Hanna Czajkowska (1917-1991) Wydawcy:Wydawnictwo Nasza Księgarnia (1927-11984) Legimi (2016-2019) Biblioteka Akustyczna (2010-2019) IBUK Libra (2010) Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia (1974-2007) Siedmioróg (2006) Krajowa Agencja Wydawnicza (1991) Zakład Wydawnictw i Nagrań PZN (1989) Związek Niewid (1988) Wydawnictwo Łódzkie (1986) Polski Związek Niewidomych (1984) Zakład Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych (1960) Zakład Wydawnictw Związku Niewidomych Zakład Wydawnictw i Nagrań Polskiego Związku Niewidomych Serie wydawnicze:Lektura Szkolna Lektura Szkolna - Nasza Księgarnia klasa 3 Audiobook Seria "Lektura Szkolna" kl. III Lektura Szkolna dla Klasy 2 Obowiązkowe Lektury Szkolne Audiobook - Biblioteka Akustyczna klasa 3 - Nasza Księgarnia ISBN:9788310110671 83-03-03397-2 83-10-07924-9 83-10-09729-8 83-10-10024-8 83-10-10129-5 83-10-10198-8 83-10-10455-3 83-10-10837-0 83-10-10925-3 83-10-11018-9 978-83-10-10117-4 978-83-10-10383-3 978-83-10-10608-7 978-83-10-11111-1 978-83-10-11292-7 978-83-10-11443-3 978-83-10-11764-9 978-83-10-11924-7 978-83-10-11936-0 978-83-10-12426-5 978-83-10-13485-1 978-83-272-6356-8 3632636333 83101111118 83101144333 83-10-09729 83-10010198-8 83-10-0929-8 82-10-09729-8 82-10-10198-8 83-10-07924-8 83-10-09724-9 83-10-10024-9 83-10-10177-1 83-10-10382-2 83-10-10455-1 83-10-10608-7 83-10-10625-3 83-10-10924-9 83-10-11292-7 83-10-11443-3 83-10-11924-7 83-10-079924-9 83-10-09729-89 83-10-100024-8 83-10-104533-3 978-83-10-11443 978-83-10-11924 83-10-9-07924-9 83-10-9-09729-8 978-83-10-10925-3 978-83-10-11292-3 978-83-10-11294-7 978-83-10-11443-2 978-83-10-11766-9 978-83-10-11939-0 987-83-10-11764-9 987-83-10-11924-7 978-83-10-114292-7 Autotagi:audiobooki beletrystyka CD dokumenty elektroniczne druk e-booki epika kasety magnetofonowe książki literatura literatura piękna MP3 nagrania opowiadania powieści proza reprodukcje rodzina zasoby elektroniczne zbiory opowiadań Powyżej zostały przedstawione dane zebrane automatycznie z treści 765 rekordów bibliograficznych, pochodzącychz bibliotek lub od wydawców. Nie należy ich traktować jako opisu jednego konkretnego wydania lub przedmiotu. Kliknij na okładkę żeby zobaczyć powiększenie lub dodać ją na regał. Autorka w swojej pracy w nowatorski sposób podjęła się omówieniu zagadnienia, w jaki sposób kultura odpowiedziała na przebieg modernizacji na terenach Rosji i Iranu przełomu XIX i XX wieku. • W swej wnikliwej rozprawie zajęła się szerokim spektrum problemów. Głównym zamiarem badaczki było uwidocznienie zarówno wspólnych cech, jak i różnic w przemianach obu państw. Ukazała podobieństwa w początkowej reakcji kultury rosyjskiej i irańskiej na kulturę zachodnią – fascynację nią, a jednocześnie pragnienie niezależności i przywiązanie do tradycji. • Skupiła się przede wszystkim na badaniach nad inteligencją rosyjską i irańską, rozważała, jak rosyjska literatura wpłynęła na rozpowszechnianie idei wolności oraz jaki miała wpływ na rozmaite sfery życia społecznego. • Omówiła m. in. zagadnienia kultury i języka, ukazała grupy kulturotwórcze jako konkretne zjawisko na tle abstrakcyjnego fenomenu kultury, postawiła pytania o istotę języka i jego rolę w kulturze. Zajęła się analizą problemową wybranych zjawisk zachodzących w omawianych państwach, snuła rozważania o pierwszym symbolu identyfikacji grupowej społeczeństwa, oceniła rolę prekursorów idei indywidualizmu w Iranie i Rosji, dokonała także interesujących porównań i podsumowań. • Celem autorki było przede wszystkim przedstawienie, w jaki sposób kultury „komunikują się”, jak przebiega dialog między ludźmi, należącymi do różnych kultur oraz jakie są i mogą być skutki dobrego lub złego zrozumienia partnera w dialogu. • Opracowała : Barbara Misiarz • Publiczna Biblioteka Pedagogiczna w Poznaniu Uprzejmie informujemy, że nasz portal zapisuje dane w pamięci Państwa przeglądarki internetowej, przy pomocy tzw. plików cookies i pokrewnych technologii. Więcej informacji o zbieranych danych znajdą Państwo w Polityce prywatności. W każdym momencie istnieje możliwość zablokowania lub usunięcia tych danych poprzez odpowiednie funkcje przeglądarki internetowej.

oto jest kasia rysunek